poniedziałek, 4 lutego 2013

"Służące", reż. Tate Taylor



Szum medialny, ogromne plakaty, znane nazwiska. Niemal każdy kinomaniak czuł zapach nadchodzącego sukcesu, a w momencie pojawienia się "Służących" w kinach, sale wypełnione były ludźmi po brzegi. Rozmnażające się pochlebne recenzje internetowy wzmagały tylko uczucie pragnienia wśród tych, którzy nie mieli okazji przyjrzeć się obrazowi Tate'a Taylora dogłębniej.

Lata 60 XX wieku. Jackson w stanie Missisipi to niewielka miejscowość rozwijająca się w duchu korzennych tradycji. Biali mieszkańcy świadomi tego, kim są, skąd pochodzą, do czego w życiu dążą, znajdują się nie tylko na piedestale największych wydarzeń towarzyskich, lecz dzień w dzień powtarzają jak mantrę ichniejszy system wierzeń. Wyklucza on nawiązywanie jakichkolwiek bliższych relacji z czarnymi ludźmi. Segregacja rasowa przez wiele lat dzieliła społeczeństwo na tych lepszych, wysoko postawionych właścicieli wielkich domów i bujnych ogrodów wymagających pielęgnacji. Niewdzięczna praca będąca najczęściej fizycznym, a nawet katorżniczym wysiłkiem wykonywana była przez Murzynki. Ciemny kolor skóry okazał się w dużej mierze przekleństwem, ale też brakiem przepustki do możliwości bywania w konkretnych miejscach publicznych oraz korzystania z tych samych toalet co ówczesna elita. 

Eugenia Pheelan jest młodą, ambitną absolwentką studiów dziennikarskich. Marzy o sukcesie, który mógłby poprowadzić ją na sam szczyt zawodowego spełnienia. Tymczasem otrzymuje niewygórowaną posadę w "The Jackson Journal", gdzie udziela porad gospodyniom domowym, wcielając się w postać panny Myrny. Swój wolny czas rozdziela na obserwację brydżowo-balowej egzystencji przyjaciółek z Ligii oraz na poddawanie się licznym zabiegom upiększającym będącym inicjacjami jej kapryśnej matki. Mając w sobie rosnące poczucie bezsilności i wstydu, decyduje się odmienić losy Południa. Szczytne, nieprawdaż? A przecież takich śmiałków było już wielu. Jednak Skeeter wierzy w to, że jest w stanie przerwać milczenie i napisać książkę, która ukazałaby szarzyznę i bezsens pracy służących. Zawiera potajemne kontakty z Aibileen, Minny, a następnie kilkunastoma innymi kobietami, skrupulatnie zapisując doświadczenia związane  z poniżaniem i złym traktowaniem przez pracodawców. To ryzykowne posunięcie. Balansowanie na granicy norm, przeciwstawianie się prawu. Czy szczerość może zbudować silną pozycję jednostki wśród zacofanej populacji?


"Eat my shit!"


Dzieło to uważam za niezwykle kompletne. Zabawna, wzruszająca, odpowiednio wyważona historia. Ciepły, wartościowy film, moim zdaniem bardzo mocno usytuowany w szeregach kina amerykańskiego. Szczerze polecam!

Archibald Sofia


7 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze bawiłem się na Służących. Może nie podzielałem wszystkich zachwytów, może nie do końca zgadzałem się z tym wybitnym aktorstwem zasługującym na nominacje do Oscara, ale bądź co bądź to była świetna, a przede wszystkim - niewymuszona rozrywka. Służące to film, do którego chce się powrócić.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja zupełnie się nie zgadzam.. Film typowo zrobiony pod Oscary... cudowna zemsta uciemiężonych afroamerykanów.. Może mi się przejadły tego typu obrazy o podobnej tematyce, bo było ich pełno, ale nie znalazłem tu za wiele interesującego kina.

    OdpowiedzUsuń
  3. Simonie, i tu się w pełni zgadzam.

    KinoKoneser, widzisz, moim zdaniem nie do końca zrobiony pod Oscary. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że to najbardziej sensowna rola Stone jak do tej pory. Niewymuszone treści, przynajmniej w moim odczuciu w ogóle nie zalatujące amerykańskim kiczem, ot, wiarygodna sprawa. Aczkolwiek szanuję Twoją opinię. :)

    Archibald Sofia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz - ja mam diametralnie odwrotne odczucia. Raz,że Stone słabo zagrała, dwa, że dla mnie tu wszystko było nachalne, pełne tandety i płytkich emocji i oczywiście 'przezabawny' motyw zemsty...

      Usuń
  4. Do Służących podchodziłam ze świadomością, że historia na pewno mi się spodoba, bo jakoś tematy wyzwoleńcze afroamerykanów są mi bliskie. I gdyby nie drewniana Emma Stone to byłabym w stanie nawet kiedyś jeszcze do filmu wrócić :) Będę do was zaglądać jako co-świeżak :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest naprawdę dobry film, po seansie nawet miałam łezkę w oku;) Genialna obsada aktorska.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja uważam,że to ważny film,który w jakimś niewielkim stopniu rozlicza Amerykanów z ich historii i pokazuje w lekki,obyczajowy sposób światu jak ciężko było żyć czarnoskórym w tamtych latach...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń