sobota, 29 grudnia 2012

"Salo, czyli 120 dni Sodomy", reż. Pier Paolo Pasolini


"Wy, zgromadzone tu słabe stworzenia przeznaczone dla naszych przyjemności nie spodziewajcie się, że znajdziecie tu wolność, jaką cieszyliście się w świecie zewnętrznym. Jesteście tu poza zasięgiem jakiejkolwiek legalnej władzy. Nikt nie wie, że tu przybywacie. Dla świata jesteście już martwi."

Mówi się o tym, że "Salo" jest filmem niewątpliwie kontrowersyjnym, wyemitowanym w polskiej telewizji jeden jedyny raz trzynastego maja dwutysięcznego roku. Na czele z twórcą tego obrazu, Pasolinim, przez większość odbiorców traktowany jest jako zło w najgorszej postaci. Po seansie doświadcza się ambiwalencji uczuć. Doszukiwanie zalet, pozytywnych aspektów produkcji nie ma większego sensu. Sądzę, że jest to propozycja dla bardziej zdystansowanego kinomaniaka, którego wrażliwość była poddawana wielokrotnym próbom. 

Akcja dzieje się w połowie lat czterdziestych ubiegłego wieku w niewielkiej miejscowości we Włoszech. Poznajemy głównych prowokatorów, wysoko postawionych obywateli z kręgów władzy miasta ówczesnej, faszystowskiej rzeczywistości. Są oni odpowiedzialni za łapanki, podczas to których porywają zarówno młodszą jak i starszą część społeczeństwa. Trafiają do ogromnego zamczyska, gdzie rozpoczyna się ich piekło. Moralność urzędników nie istnieje, wyzbyci są oni z jakichkolwiek humanitarnych odruchów. Myślą jedynie o tym, by zaspokoić swoje niezdrowe fantazje w towarzystwie luksusowych prostytutek. Pozbawiony wolności lud ulega procesowi zezwierzęcenia. Psychika ofiar rozpada się na małe kawałeczki i leży skąpana w cierpieniu pomiędzy kopulującymi parami. Zarówno dzieci jak i osoby dojrzalsze poddawane są fizycznym torturom, zmuszane do uprawiania perwersyjnego seksu bądź zjadania własnych odchodów. 

Reżyser bezlitośnie obchodzi się z widzem. Nawet najmniejszy detal w swojej pracy ukazuje w ten sposób, by mieć pewność, że krytyk nie będzie odczuwał wątpliwości, iż coś zostało niedopowiedziane. Czy jest to odpowiedni zabieg? Uważam, że realizm w tym przypadku nadaje filmowi specyfikę, niesamowitość. Pasolini udowadnia, że jest w stanie nakręcić wszystko, i że wszelakie ograniczenia można stłamsić. 

"Salo" ma dominującą fabułę, która nie pozostawi na nikim suchej nitki. Produkcja ta, moim zdaniem, nie może się podobać, z kolei ma prawo szokować. Nie poleciłabym jej każdemu. 



Archibald Sofia