niedziela, 24 lutego 2013

A może lektor do tego?

Lektor. A w zasadzie film z lektorem. Reflektujecie?

Tak się ostatnio zastanawiałem nad tym, jak to jest w moim oglądaniu filmów z/bez lektora oraz z dubbingiem. No i sam siebie zaskoczyłem, bo okazało się, że nie jest tak, jak myślałem. 

A myślałem, że to chaos: raz biorę z lektorem, innym razem w oryginalnej ścieżce a dubbingowane - rozumie się samo przez się, że biorę w dubbingu polskich lektorów. Tymczasem...

Uświadomiłem sobie, że niektóre filmy (szczególnie te, do których wracam po raz drugi i następny) lubię oglądać w wersjach oryginalnej i z polskim lektorem. I że jest tu klucz! A kluczem tym jest... głos aktora/aktorki!

Uzmysłowiłem sobie, że nie wyobrażam sobie nakładki polskiego (nawet najlepszego aktora/lektora) na głos Marlona Brando - tę aksamitną chrypę krzywoustego mafioso! Nikt nie zaskrzypi tak jak on "I'll make him an offer, he can't refuse!" Albo - jeśli już jesteśmy przy specyficznym głosie - nikt nie odda bełkotliwie-niezsynchronizowanego języka Johnny'ego Deppa z "Truposza" i "Piratów". Nie wyobrażam sobie też monotonnego głosu lektora nałożonego na Roberto Benigniego z "La vita e bella"! Albo posępnego Clinta Eastwooda - jego się nie da nie słuchać. O jedwabnych głosach wielu aktorek nie wspominając!



Ale od razu moje wspomnienia odbiły piłeczkę i.... Okazało się, że nie wyobrażam sobie też innego głosu osła ze Shreka - niż ten podłożony przez nijakiego Jerzego Stuhra. A owszem - słyszałem Eddiego Murphy'ego - ale to nie to samo! A najlepszy jest Gollum z "Władcy pierścieni" - nie wyobrażam sobie, jak jakiś lektor czyta jego kaszlane "gollum, gollum" (sic!).

Skoro o bajkach mowa - Kaczor Donald, pamiętacie? :)
I na koniec stwierdziłem, że nie oddam głosu na "tak" ani na "nie" po żadnej stronie! Niech sobie istnieją lektorzy, dubbingi i oryginalne wersje razem. A mnie, niech będzie wolno sobie wybierać! I kompromis gotowy! A i jaki twórczy!

Wiem, że ilu oglądaczo-słuchaczy filmów, tyle pewnie preferencji. Te powyższe są moje - mnie się wspomniały na szybko przy tym wywodzie. Ale miło będzie posłuchać Waszych zakodowanych par aktor-głos albo rola-dubbing. A może lektor do tego?

MuWi



8 komentarzy:

  1. Kurczę, ja dotychczas zawsze bez zastanowienia krzyczę "bez lektora!", a dałaś mi do myślenia, zwłaszcza tym Osłem ze Shreka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Archibald Sofia to AUTORKA, MuWi to AUTOR. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, pewne filmy grzechem jest oglądać z lektorem tudzież dubbingiem. Ja mam tak z "Piękną i Bestią". Choć dubbingi do bajek Disneya zwykle stoją na bardzo wysokim poziomie, to wyrosłam na pirackiej kasecie z oryginalnym soundtrackiem i gdy usłyszałam polski, moje uszy zapłakały. Kwestia indywidualna, do której czasami dochodzi też przyzwyczajenie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. żadne dubbingi i lektory. chociaż te disnejowskie i piksarowe są niezłe to i tak oryginalnych nie da się podrobić. u nas i tak jest dobrze, w innych krajach dubbingują wszystkie filmy jak leci. wyobraź sobie zdabingowanego freemana albo kidman :O

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znoszę lektorów! Zdecydowanie wolę oglądać filmy z napisami, wyjątek stanowią kreskówki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowaną większość filmów oglądam z napisami. Czasami potem ciężko przestawić mi się na oglądanie filmu z lektorem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anglojęzyczne filmy zdecydowanie w oryginale.Azjatyckie i Skandynawskie z napisami,a np.:Arabskie tylko dubbing...bo jak dla mnie za szybko mówią żeby sie jeszcze z napisami użerać :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Do animacji dubbing niech sobie istnieje, tylko broń boże niech nie tyka fabularnego filmu. Wystarczył mi zwiastun "Avengers" i 'ukradziony' głos Roberta Donwey'a Juniora. Masakra. Lektor? Czemu nie, jeśli chcę coś oglądać półgębkiem i na przykład przy tym prasować.

    OdpowiedzUsuń