sobota, 19 stycznia 2013

Recenzja recenzji...


Nie ma chyba nic gorszego, niż pisanie recenzji filmu, który jeszcze jest grany w kinach. No, chyba że pisanie o filmie, który jest pierwszą częścią cyklu. Tak, chodzi mi o "Hobbita". Ale, spokojnie, nie będę pisać recenzji kolejnego obrazu Jacksona...

Przy jego okazji słów kilka o sprawie, która mi chodzi po głowie już od lat kilku.
Są ludzie, którzy wybierają/wybierali się na "Hobbita" nie znając Tolkiena. To jeszcze rozumiem. Ale nie rozumiem tych, którzy zabierają się produkowanie recenzji zupełnie nie wiedząc skąd się wzięły Niziołki, Shire i całe Śródziemie z jego bogatą historią wszystkich er, gdzie przygoda z pierścieniem nie jest jedyną. 
I to nie chodzi mi o same recenzje pisane, ale o mnóstwo recenzyjek wtłaczanych w globalną Sieć i wymienianych między sobą. 
Okej! Zrozumiem kogoś, kto recenzuje film-jako-film - jego montaż, zdjęcia, scenografię jako suche fakty. Nawet scenariusz rozpracować można od strony formalnej. To też przeżyję!
Ale jak ktoś, komu Tolkien jest obcy, delikatnie mówiąc "jeździ" po "Hobbicie" zarzucając mu nie-tolkienowość, to niestety robi się niesmacznie. 
A to przecież widać, czuć, gdy zabiera się do tego laik.

O co mi chodzi? 
Pewnie jest w tym wszystkim jakaś miłość do kina, albo przynajmniej sympatia, albo przynajmniej korzystanie z tej Muzy. W "tym" - to znaczy w takich recenzjach. Ale brakuje mi dwóch rzeczy.

Po pierwsze: jak się nie znam na żonglowaniu w próżni, a oglądam o tym film - to piszę o filmie jako takim, a nie o samym żonglowaniu. Podobnie, jak się nie znam na Tolkienie, to piszę o filmie, a nie o wizji świata J.R.R.

Po drugie: może zamiast od razu rzucać błotem, może wpierw fajnie byłoby ucieszyć się(!), że w końcu mamy obraz "Hobbita". Ktoś to zrobił!

Wolę najpierw "super, że ktoś to zrobił, nakręcił" a dopiero potem ewentualne "ja bym to zrobił inaczej".
A Wy?

MuWi

4 komentarze:

  1. Tak z ciekawości, to chodzi o jakieś konkretne recenzje?:> Bo jestem ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, raczej nie o konkretne. Tyle ich było (przeczytanych i zasłyszanych), że się nakładają jedna na drugą...
    MuWi

    OdpowiedzUsuń
  3. hmm.. Hobbita wstyd się przyznac, ale jeszcze nie widziałam. Władce Pierscieni ogladalam kilka razy, ale szczerze powiedziawszy fanka nie jestem, po prostu podoba mi sie kazda z czesci. Co do faktów poruszonych w tej notce zgadzam sie, ale sama chyba nigdy glebiej nie zastanawialam sie nad sama ideą Tolkiena i nad tymi wszystkimi wytworami jego wyobrazni.

    Pozdrawiam i zapraszam na nowa recenzje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się. W ogóle jeśli ktoś nie zna literackiego pierwowzoru jakiejkolwiek ekranizacji, powinien ten temat zostawić w spokoju. Ignorancja jest okropna!

    OdpowiedzUsuń