wtorek, 7 maja 2013

To samo, ale nie tak samo... czyli o Jarmuschowskim "Truposzu" pomysłów kilka.



Czy możliwa jest w filmie fabuła w fabule? Powie ktoś: w filmie to raczej wielowątkowość. Nie będę się kłócić z wyimaginowanym dyskutantem, bo i nie o to mi chodzi. Wolę raczej spokojnie zaprezentować to, com naszykował na tę recenzyjkę.

A jest to niesamowity "Truposz" Jarmuscha. Oczywiście z Johnnym Deppem! Te dwa nazwiska w połączeniu dają mieszankę - jak dla mnie - zupełnie odmienną niż na ten przykład Burton plus Depp. Choć, z pozoru, Johnny gra niby podobnie. Ale o tym za moment...

Kiedy tak sobie ostatnio myślałem o tym filmie na nowo, to chciałem pisać o wspomnianej "fabule w fabule". Później jednak "olśniło mnie", że obraz ten świetnie nadaje się do ciekawego (moim zdaniem) eksperymentu.

Mianowicie: spróbować oglądnąć go sobie kilka razy! I to za każdym razem... inaczej! Wpierw tak orientacyjnie (dla nieznających tego obrazu ani jarmuschowskiego kina): żeby wybadać fabułę, nawiązania do poezji angielskiej i kultury oraz tradycji Dzikiego Zachodu i Indian Ameryki Północnej. A później... później, to można szaleć!


Wpierw proponuję poszukać owej "historii wewnątrz historii" Williama Blake'a - ale tak, jak ją widzi Indianin Nobody!
Potem szukając sensu (dosłownego) historii Williama. I dalej - dla odmiany - próbując połączyć Williama-filmowego z Williamem-poetą (a cytatów mnóstwo! I to subtelnie podane, bez patosu!).

W kolejnej odsłonie proponuję spojrzeć na ten film jak na... komedię! A co! Można? Można! Ale ostrzegam: jak się pojawi Iggy Pop, nie jedzcie niczego - grozi zadławieniem! Sam Nobody też jest, że tak powiem "pocieszny". Choć on mi bardziej pasuje do "komedio-dramatu".

I na koniec (poza oczywiście urokliwymi sposobami popatrzenia na ten film jako na western [tu lojalnie ostrzegam: jest nieco brutalny!], romans, poszukiwanie siebie w stylu romantyzmu) proponuję PEREŁKĘ. Zamknąć oczy... i słuchać ścieżkę Neila Younga! (ja oglądałem film z dodatkami na końcu, w których nakręcili Neila dogrywającego ścieżkę do filmu podczas jego projekcji na ekranie w studio nagraniowym - poezja!).

Ale w sumie... to chyba można oglądnąć ten film pod wszystkimi wymienionymi (i nie-wymienionymi) kątami na raz! Polecam!

MuWi

P.S Pewnikiem jest jeszcze kilka ciekawych sposobów popatrzenia na ten film, co nie?

4 komentarze:

  1. Duet J.Deep i Jarmusch - to powinno już być recenzją samą w sobie. Dodając do tej mieszanki wspaniałą ścieżkę, zdjęcia - człowiek może się tylko rozpłynąć. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja niestety nie jestem entuzjastką Jima J., może za jakiś czas dam mu szansę-bo film wygląda ciekawie, ale w tej chwili odczuwam lekki przesyt również samego Deppa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezwykła recenzja i zachęta do obejrzenia :) Ja tak samo jak Suzarro, nie jestem fanką Jima, ale dla intrygującej fabuły i Depp'a mogę po ten film sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Film naprawdę świetny! Szczególnie zapamiętałem "Truposza" za przepiękne czarno-białe zdjęcia, melancholijną muzykę Neila Younga oraz za ciekawe podejście do gatunku jakim jest western psychologiczny :) Jak dobrze zauważyłeś jest to film do którego można wracać wielokrotnie i za każdym razem znajdzie się w nim coś nowego ;P Chyba znowu sobie go obejrzę :) http://www.youtube.com/watch?v=IY_jBqudS8Y

    OdpowiedzUsuń